Mówią, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Jak głosi legenda wiecznego miasta, gdy kobieta wrzuci dwie monety do Fontanny di Trevi, to wróci do Włoch z miłością swojego życia. I tak było w naszym przypadku. Poznaliśmy się niedługo po tym, jak Magda zdecydowała się na tę „inwestycję”.
Po kilku latach wróciliśmy na Półwysep Apeniński jako małżeństwo. Jak się później okazało, polecieliśmy we dwoje, a wróciliśmy „we troje”.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują zatem, że na pierwsze wspólne wakacje córkę powinniśmy zabrać właśnie do Włoch.
Zgodnie z powiedzeniem „czym skorupka za młodu nasiąknie…” chcielibyśmy, aby nasza pociecha pokochała włoską kuchnię, odkryła futbol w najpiękniejszym wydaniu oraz poznała włoski optymizm. Również dlatego, że Tomek liczy, że Magda przeprosi się z pizzą (coś tu zepsuło się w trakcie ciąży), córka otrzyma imię po najlepszej polskiej piłkarce (Ewa), a Włosi to w końcu przesympatyczni ludzie (no bo u nas to przecież tylko „smiles in Polish”:).