Na moje wakacje wymarzone,
zabrałabym moją drugą połowę oraz nasz owoc miłości -Synka Mateuszka.
Innym marzą się Majorki, Barcelony, a my zawsze chcieliśmy pojechać w naddunajskie strony. Uwielbiamy Węgry, chociaż nigdy tam nie dotarliśmy ze względu na różne przeciwności losu. Dużo czytamy o tym kraju i kulturze oglądamy sporo filmów. Bardzo nam odpowiada taki klimat i moglibyśmy jeździć tam kilka razy w roku.
Ogólnie wolimy atmosferę z węgierskiej prowincji miasteczka. Marzy nam się wynająć domek i siąść na opartych o niego ławeczkach,
stojących wśród ogrodu krzaków zielonych,
i widzieć jak dojrzewają arbuzy, melony.
Bo czas płynie tam, jak w sielskiej bajce. Chodzilibysmy na obiad do ich lokalnych knajp, a gdy znajomość z tubylcami bardziej się rozwinie,
chętnie z nimi usiądziemy i będziemy próbować ich wino.
Ponieważ uczymy się ich języka, to chcielibyśmy z nimi rozmawiać bez pomocy Facebooka, Twittera, WhatsAppa.To byłaby naturalna i miła dalsza nauka języka. Pozdrawiamy.